Laura wodziła wzrokiem po gabinecie skupiając całą swoją uwagę na widokiem za oknem. Park. Jedno miejsce, a tyle wspomnień.
Czy naprawdę właśnie wtedy ją tam ujrzał? Co by było, gdyby wtedy jej nie dostrzegł? Jak potoczyłoby się jej życie?
- Laura? - od pytań, zresztą trochę bezsensownych i z ubytkiem odpowiedzi, oderwał ją aksamitny głos Rossa, który był jedynym dźwiękiem, rozchodzącym się po pomieszczeniu.
- Słucham?
- Wydaje mi się, że niedługo będziesz musiała się przeprowadzić.
Zmarszczyła brwi. Nie rozumiała, co Ross może mieć na myśli. Spojrzała na niego pytająco.
- Masz dość spory kawałek do pracy, co robi się nużące, kiedy porównuję twoją tendencję do spóźnialstwa.
- Co w związku z tym postanowiłeś zrobić? - prychnęła ironicznie.
- Niedaleko mojego domu masz własną kawalerkę.
- Kupiłeś mi dom? - spytała, kiedy informacje powoli zaczęły do niej docierać.
- Z konieczności Lauro. Poza tym twój poprzedni nie miał warunków mieszkalnych.
- Że co proszę? - spytała nadal nie mogąc zrozumieć tego, co właśnie wypowiedział Ross.
- Chodzi mi o to, że twój poprzedni budynek mieszkalny był... Jakby to ująć.
- Ja wiem, że rzadko w nim sprzątałam, ale żeby od razu kupować mi nowy? Zresztą kim ty dla mnie jesteś, by o tym decydować?
Po chwili pożałowała tych słów. Na twarzy Rossa pojawił się przebiegły uśmiech, zbijając ją z tropu.
- Twoim przyszłym mężem - przekręciła oczyma na te słowa, nie dając po sobie poznać, jakie skrajnie różne emocje w niej wywołało słowo ,,mąż". Zdusiła w sobie nieprzyjemny dreszcz i kontynuowała.
- Nie mogę tego od ciebie przyjąć. To za dużo. Nawet jak na tak dziwny układ.
- Przykro mi to mówić - zaczął, a uśmiech zniknął z jego ust - Ale ty i tak już tam nie mieszkasz.
- Kpisz sobie ze mnie? - spytała rozszerzając oczy.
- Nie. Ten budynek był wyznaczony do rozbiórki, a twoje rzeczy zostały przeniesione w ostatniej chwili. Możesz mi podziękować, że moja ekipa wyprowadziła cię stamtąd zanim zastałabyś tam tylko ruiny.
Otworzyła szeroko usta ze zdziwienia.
- Ross, ja...
Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Podziękować mu? Wypadało by. Ale ten gest był... osobliwy. Laura nie była dla niego nikim innym, jak obcą osobą wykonującą swoją pracę.
Dlaczego więc to zrobił? Sam twierdził, że jest pozbawiony uczuć, a teraz nagle ruszyło go sumienie?
- Nie musisz dziękować - powiedział, jak gdyby czytał w jej myślach, po czym powrócił do swojej pracy.
- Mimo wszystko... Dziękuję - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. Zwrócił oczy w jej kierunku, po czym uśmiechnął się blado.
- Ta sytuacja ma swoje plusy - dodał utrzymując z nią stały kontakt wzrokowy, co tylko wprowadziło ją w większe zakłopotanie.
- Doprawdy? - spytała mrużąc brwi. Czuła puls swojego serca na szyi i nadgarstku. Miała nadzieję, że z tej odległości Ross tego nie zauważy.
- Tak. Nareszcie przestaniesz się spóźniać, będziesz ze mną jeździła do pracy i spełnisz marzenie mojego ojca, którym oczywiście jest zapraszanie cię codziennie na obiad.
,,Czy to żart?" pomyślała będąc bliska załamania nerwowego.
- A ja chciałam ci się jakoś odwdzięczyć - powiedziała z przekąsem. Ta sytuacja bawiła blondyna, w przeciwieństwie do brunetki, która zaczęła wręcz kipieć ze złości.
- W ten sposób właśnie mi się odwdzięczysz. Ojciec maltretuje mnie o to chyba trzeci tydzień.
- Nic mi nie mówiłeś - dodała z wyrzutem.
- Bo widzisz Lauro... Właśnie zamierzałem mu zrobić niespodziankę.
- To znaczy, że o rozbiórce wiedziałeś od trzech tygodni?! - spytała z furią wymalowaną na twarzy.
Ross uśmiechnął się nieśmiało i bardziej spytał niż stwierdził mówiąc:
- Niespodzianka?
***
Witajcie kochani.
Co tu dużej oszukiwać - niedługo koniec bloga.
Przypuszczam, że wytrwam do 30 maja - skończę w ten dzień 17 lat. Wtedy zacznę pisać opowieści o fikcyjnych bohaterach i prawdopodobnie nie będzie tego w internecie.
Zresztą co sobie będziemy oczy mydlić - Raury już nie ma. Jest Rourtney, a Rossa i Laury jako pary nigdy nie było.
Ciężko jest w takim razie pisać o czymś takim. Poza tym chciałabym czegoś nowego. Inne charaktery, inne postacie i inny styl pisania.
Kochani, być może kiedyś moje prace będę gdzieś tu publikować, na pewno was nie zostawię :)
A teraz żegnam was!
Rozdział z dedykacją dla mojego nieobecnego Patisona - Patata Ciastko, którą kocham jak siostrę <3
Do napisania!
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że niedługo koniec bloga jednak mam nadzieje, że może te nowe opowiadanie, które napiszesz będziesz publikowała
Czekam na następny :*
A i zapraszam do mnie
pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńRelacje Rossa i Laury polepszyły się, co mnie cieszy. To miłe, że Ross kupił Laurze kawalerkę. Mam nadzieję, że już niedługo się w sobie zakochają.
Jak to blog się kończy? Ja nie chcę! Za bardzo wkręciłam się w tą historię, która jest bardzo ciekawa i wspaniała.
Czekam na next. :*
Nie chcę, aby ten blog się kończył :/
OdpowiedzUsuńZgadam się, że ciężko pisać o Raurze, kiedy już spadzają razem tak dużo czasu jak kiedyś, co jest przykre.
Miło ze strony Rossa, że zadbał o zakwaterowanie Laury :)
Mam nadzieję, że kiedyś wstawisz swoje prace, tutaj lub gdzie indziej. Bardzo lubię twój styl pisania, więc chciałabym przeczytać więcej twoich prac.
Czekam na kolejny rozdział :D
Świetny <3
OdpowiedzUsuńStrasznie szkoda, że ten blog nie długo się skończy:( Fajnie, że Ross kupił Laurze mieszkanie:) Mam nadzieje, że zakochają się w sobie :)
Rozumiem, że jest ci cięszko pisać o Raurze, kiedy oni już nie spędzają ze sobą tyle czasu i w ogóle, co jest troche przykre.
Mam nadzieje, że będzie tu jeszcze publikować swoje prace, bo lubie twój styl pisania.
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Rozdział super. Miło z jego strony, że kupił jej dom. Chodź jestem pewna, że to Ross stoi za tą rozbiórką. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńFantastyczny!
OdpowiedzUsuńTylko mi się wydaje, że to Ross zarządził tą rozbiórkę?
No, szkoda, ze nie ma Raury real, ale wydaje mi się, że w wyobraźni fanów będą zawsze :3
Pozdrawiam :*
Niesamowity rozdział czekam na neksta :)
OdpowiedzUsuńMim, że shippuję Rourtney nie chce końca tego bloga.
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajna fabuła.
Drugiego bloga będę czytać ;)
Trzymaj się.
Buziaczki <3
Proszę, nie usuwaj bloga...
OdpowiedzUsuń