- Musi tak być.
- Dlaczego ty mi to robisz? - spytała żałośnie, będąc bliska histerii i płaczu. Nie krzyczała. Głos jej słabł i wiązł w gardle. Czuła się, jakby miała wielką gulę, której nie może przemóc jej nikły ton głosu, a jej struny nie były wystarczająco silne.
- Lauro, inaczej nie potrafię...
- Potrafisz - zaśmiała się żałośnie. Spuścił głowę kiwając ją na boki, w akcie zaprzeczenia. Usiadł na kanapie, podtrzymując głowę dłońmi.
Przetarł nimi po twarzy i westchnął głośno.
- Inaczej nie możemy.
- Dlaczego nie pastwisz się nad kimś innym? - spytała. Pociągnęła nosem, a w jej oczach stanęły łzy. Zacisnęła pięści. Musiała być silna. Musiała...
- Byłaś najlepszą kandydatką... Nie zrozumiesz tego.
- No właśnie. W tym sęk. Ja tego nie potrafię pojąć.
- I nie pojmiesz.
Przestała szlochać. Ogarnęła ją furia. Nie była zła na niego. Była zła na siebie. Na to, że dała się omotać i na to, że podpisała tę umowę, która zmieniła jej życie.
- Nie chcę być tak traktowana.
- Jak zmienię to traktowanie, to będzie gorzej.
- Słucham?
- To dobrze, że słuchasz.
- Powiedz mi, o co chodzi.
Spojrzał na nią. Wstał. Zrobiła to samo, co on. Stali na przeciw siebie, patrząc sobie głęboko w oczy i wyczytując nawzajem kłębiące się uczucia.
Puls i oddech obojga przyspieszył. Laura czuła, jak jego oddech otula jej twarz emanującym ciepłem, a przenikliwość jego wzroku sprawiała, że czuła się obnażona, jakby odkryła przed nim wszystkie sekrety.
Z jego ciemnych oczu nie mogła wyczytać nic, oprócz bólu i żałości.
Nie chciała odwracać wzroku, nie chciała przegrać. Ale czuła, że napięcie robi się coraz mocniejsze.
Stała zbyt blisko niego. Widziała dokładnie jego twarz, której mogła się przyjrzeć. Ale jej wzrok nie schodził z jego oczu. I z wzajemnością. On również tylko wpatrywał się w jej oczy, jakby zaraz miał zrobić coś nieprzewidywalnego.
I zrobił.
Po chwili po prostu... Odszedł. Wziął swoje rzeczy i po prostu wyszedł z domu, zostawiając brunetkę samą. Dokładnie w takiej pozycji, jakiej była, jeszcze przez co najmniej pięć minut została.
***
Szedł wolnym krokiem, nie śpiesząc się, by dotrzeć do korporacji. Starał się nie myśleć o tym dniu, ani o słowach, które wypowiedział do brunetki.
,,Już ją zraniłeś, gamoniu", mówił sobie w myślach. Zrobił coś, czego obawiał się najbardziej.
Ale wiedział, że nie mógł zrobić inaczej. Że gdyby zaprzyjaznił się z nią, to by ją bolało bardziej. Nie mógł jej tego zrobić. Nie mógł...
Westchnął głęboko i żałośnie, a po chwili z całej siły przyłożył pięścią w najbliższe drzewo. Ból fizyczny nie mógł się nawet równać z psychicznym. Jego knykcie po chwili zrobiły się mocno czerwone, a jeden został nawet uszkodzony na tyle, że powoli zaczęła wypływać z niego krew.
Nawet nie wiedział, czemu się tak nią przejmuje. Przecież mogła być mu obojętna...
Im więcej czasu z nią spędzał tym większy mętlik miał w głowie. Musiał to wszystko przeanalizować i dojść do jednomyślnego wniosku.
Musiał jej powiedzieć choć część prawdy. Może ona mogłaby mu pomóc? Może nawet stałaby się przynętą?
Szybko odgarnął te myśli. Nie mógł jej na to pozwolić. Nie mógł pozwolić, by ponownie cierpiała lub została do tego wykorzystana.
Już niedługo wszystko się rozwiąże, a on będzie mógł w spokoju zaznać pełnego życia w firmie, którą niedługo przejmie.
Im dłużej był z brunetką tym mniej chciał przejąć firmę, chciał powiedzieć wszystkim prawdę. Nie miał pojęcia, co ona z nim robiła, a raczej jej osobowość, ale wiedział jedno - tak nie może zostać.
Ona musi być inna. Spokojniejsza, cichsza. A on zdecydował wcale nie polepszać swoich relacji z nią. Nie mógł teraz, kiedy jest tak blisko celu. Nikt nie może mu w tym przeszkodzić.
Nawet nie zorientował się, gdy był już pod drzwiami korporacji, w których światło nadal się paliło. Nacisnął na klamkę. Zamknięte.
Wyjął z kieszeni zapasowy klucz i przekręcił go w otworze. Po chwili na czytnik linii papilarnych naniósł dłoń, a skaner zeskanował mu siatkówkę oczu.
Po chwili wstukał 9-cyfrowy kod, a drzwi w pełni się otworzyły.
Dostęp do firmy miały tylko trzy osoby - on, jego ojciec i jego matka. Z tym, że jego matka od pięciu lat leżała na cmentarzu, a z jej zwłok pewnie nie zostało nic, prócz kości.
Westchnął głęboko na samą myśl o tym, co spotkało Stormie.
Po chwili pojechał windą do swojego gabinetu, a tam już został do rana, zasypiając na białej kanapie, wyczerpany z sił.
***
Nie mogła nawet zmrużyć oka co najmniej do godziny czwartej nad ranem. gdy jednak udało jej się wreszcie przysnąć, odgarniając obraz blondyna i jego słów od siebie, alarm oznajmił, że pora do pracy. Pora zacząć nowy dzień.
Wstała z westchnieniem. Poszła do toalety, by pierw zająć się wizerunkiem wizualnym. Doznała ogromnego szoku i jęknęła z niezadowoleniem, widząc, ile pracy jeszcze ją czeka.
Miała ogromne worki pod oczyma, a jej oczy były naprawdę... zmęczone. Makijaż, którego nie zdążyła zmyć poprzedniej nocy skleił jej rzęsy i rozmazał się na policzku.
Policzki miała spuchnięte, a na wardze miała pozostałości błyszczyku. Nie wspominając już o włosach, które żyły własnym życiem i wyglądały, jakby nie były czesane co najmniej od roku.
Wzięła trochę kremu i rozniosła go po całej twarzy, by zrobić podkład. Normalnie się nie malowała, ale w takim stanie nie mogła wyjść do pracy.
Pod oczy naniosła korektor, by dodać im blasku. Na palce nalała trochę fluidu i rozprowadziła go po twarzy.
Na policzki naniosła pędzelkiem trochę różu. Na oczach zrobiła delikatne kreski, które optycznie podniosły jej opadające powieki.
Na usta nałożyła szminkę w kolorze czerwieni, a na rzęsy - tusz.
Włosy wyprostowała, uprzednio nakładając odżywkę.
Z westchnieniem podeszła do szafy i wyciągnęła z niej trapezową, czerwoną sukienkę, do której założyła czarne koturny i czarną, skórzaną kurtkę. Uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia w lustrze.
Po chwili zjadła na śniadanie sałatkę owocową i umyła zęby. Gotowa pojechała do firmy opózniając ten moment najdłużej, jak tylko się dało. Na marne.
***
- Ross, czy ty.... - głos po chwili umilkł. Blondyn przetarł oczy dłońmi i lekko syknął z bólu. Usiadł i spojrzał na drzwi, w których była postać jego najlepszego przyjaciela.
- Co ty robiłeś? - spytał Max. Ross pokiwał głową i powiedział:
- Napadli ją wczoraj.
- Kto i kogo?
- Jacyś debile. Laurę napadli - powiedział, czując, jak jego głowa wręcz eksploduje.
- Stary... W co ty żeś się wpakował?
- Nie wiem. Nie podoba mi się to. Muszę sobie zrobić wolne.
- Jeśli chcesz... - zaczął brunet, ale Ross szybko mu przerwał:
- Tak. Chcę. Zajmij moje miejsce, a ja i Laura musimy poważnie porozmawiać.
- Teraz chcesz gadać? - odezwał się kpiący głos. Nie należał do Maxa. Należał do laury, która również pojawiła się w drzwiach i opierała o framugę. Ross wstał z syknięciem i podszedł do niej:
- Myślę, że czas, byś poznała prawdę - powiedział.
Brunetka zastanowiła się chwilkę. Nie było nic bardziej frustrującego niż manipulacja uczuciami, a Ross właśnie w tej chwili to robił. Manipulował nią. Wiedział, że normalnie by się z nim nie spotkała, ale chęć zaspokojenia ciekawości górowała nad zdrowym rozsądkiem.
- Czemu nie możemy zostać w firmie? - spytała nie pewnie. Mimo wszystko znała odpowiedz, którą po chwili wyrzekł Ross w jej stronę.
- Jeśli ktoś mnie zobaczy w takim stanie w firmie, to nie będzie dobrze.
- Gdzie pójdziemy?
- Znam jedno miejsce.
Brunetka spojrzała mu w oczy. Max przyglądał się całej sytuacji nie wiedząc, jak ma zareagować.
- To może ja... - pokazał kciukiem za siebie, na co Ross w podzięce skinął głową. Brunet opuścił ich na chwilkę, więc Laura zabrała głos.
- Pójdę z tobą, pod warunkiem, że wreszcie dowiem się o co w tym wszystkim chodzi.
- Ty mi stawiasz warunki? - spytał z lekkim rozbawieniem, krzyżując dłonie na piersi. Odbiła się od framugi i chciała go wyminąć, ale szybko złapał ją za dłoń i powiedział łagodnie:
- Powiem ci to, co ci się należy. Nie obiecuję, że wyjawię ci wszystko.
- A co mi się należy? - spytała z prychnięciem, patrząc na jego dłoń, która oplatała jej wątły nadgarstek.
- Prawda.
Ponownie przeanalizowała jego słowa, po czym powiedziała:
- Dobrze. Chodzmy już - powiedziała z warknięciem i chciała wyrwać dłoń, ale zamiast tego Ross przyciągnął ją bliżej siebie. Zamarła na chwilkę.
Ross zbliżył się do niej, więc czuła jego oddech na karku.
Myślała, że skomplementuje jej strój, powie, że ładnie dziś wygląda lub pochwali makijaż. On przeszedł jednak samego siebie.
Po chwili wyszeptał wprost do jej ucha:
- Tylko żadnych numerów, Lauro.
***
Hejo :D
Wiem Darkness, liczyłaś na to, że na koniec szepnie jej do uszka: ,,Ślicznie dziś wyglądasz". Ale przecież każdy wie, że w tym opowiadaniu Ross to palant :p :D
Kochani! Dziękuję za te cudowne, motywujące komentarze, dzięki którym miałam siłę, by pisać na raz One Shota i Rozdział :D
One Shot jest jednak nie skończony, bo coś mi za długo idzie :/
Ale wolę, by było dokładnie opisany, niczym książka. Nie chcę, żeby w jakiś sposób był czymś typu: Spotkali się, zakochali i koniec.
Rozumiecie, prawda?
Druga sprawa: OS będzie raczej dłuższy niż dwie części. Wolę wam go wstawiać stopniowo ;)
Dziękuję raz jeszcze za te komentarze :*
Do napisania miśki!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńMyślałam, że on jednak powie coś miłego, a tu nic.
Czekam na następny
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i myślę sobie: "Nareszcie wszystko się wyjaśni", a tutaj koniec rozdziału :/
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle rewelacyjny :)
No nic, czekam na kolejny rozdzial rozdział, w którym mam nadzieję, przynajmniej mała część tajmenic wyjdzie na jaw :D
Kurcze, zostałam wyprzedzona, ale wiesz co? No matter, because twój rozdział is po prostu fabulous!
OdpowiedzUsuńNo to po kolei.
Ja już nie mogę wytrzymać przez te tajemnice, czekam i czytam i czekam i wczytuję się mocniej, ale zormalnie po prostu nic nie mogę ogarnąć. Sili mi sie na język parę możliwych wyjaśnień ze strony Rossa, ale znając moje szczęście i twoją orginalność, jak zawsze będę się mylić :<
Ten moment kiedy już myślisz, że stanie sie coś pięknego, kiedy już pryziesz paznokcie z przejęcia, kiedy wstrzymujesz oddech... a tu nagle: "Po chwili po prostu... Odszedł". No żesz ku*wa mać, no!
Przepraszam za wulgarność. Już się ogarniam.
1..2..3..4..5..
Jest okej, wdech-wydech.
Ranisz :'<
Tak podkręcasz temperaturę tego opowiadania, że mam ochotę wyjąć Ci tę patelnię z ręki i sama cię nią zastraszyć!
Oczekuj mojej słodkiej zemsty za zwodzenie nas, bejbe! ^^
Wracając.
Ogólnie baaardzo podobał mi sie opis przygotowań Laury do wyjścia, nie wiem czemu ale jakoś tak mi to tuataj strasznie pasowało :p
Więcej Raury bo Cię uduszę!
Bardzo dobrze to na końcu ujęłaś xd w tym opowiadaniu Ross to palant (choć ja osobiścię preferuję słowo 'baran'). Ale mocno wierzę, że sprawisz, że zmienimy o nim zdanie.
...
...
Prooooszę :<
Z mojej strony tyle na ten rozdział, świetnie ci wyszedł! Czekam na następny, ja się chcę w końcu dowiedzieć całej prawdy!
Pozdrawiam cieplutko!
(używam zbyt dużo wykrzykników xd)
~~invisible~~
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńWidzę, że twoja historia coraz bardziej zaczyna się rozkręcać i podoba mi się to. Wszystko toczy się jak należy, czyli bez pośpiechu, co powoduje, że jeszcze bardziej wciągam się w to opowiadanie.
Gdy Ross i Laura stali i patrzyli sobie w oczy to przez chwilę pomyślałam, że może się pocałują, ale nie liczyłam na to za bardzo. Jednak jakaś nadzieja musi być, co nie? Jestem ciekawa, co Ross zdradzi Laurze.
Czekam na next :*
Zastanawiam się co może byc dalej.... Po Tobie nie wiadomo, czego można się spodziewac, dlatego to co będzie przypuszczam, że mnie no i nie tylko mnie zaskoczy ;) Pozytywnie, rzecz jasna, jak zawsze. Mam nadzieję, że szybko będzie nam dane przeczytac Twój rozdział, dlatego powodzenia w pisaniu!;)
OdpowiedzUsuńCudowny ♥
OdpowiedzUsuńI tak uwielbiam tego palanta :P
Zgadzam się z Invisible - w tym opowiadaniu jest baran. Jednak zastanawiam się kto nim jest - Ross czy Ty... Chyba bardziej Ross, choć ty też masz ku temu skłonności :*
OdpowiedzUsuńKocham :*
~Darkness
Świetny ! Ten blog z każdym rozdziałem mnie zaskakuję ! ♥♥♥ Ja już na końcówce myślałam , że powie coś takiego jak nie Ross a tu Bum i koniec :) Jestem ciekawa ich rozmowy i gdzie ją zabierze :) No nic czekam na następny rozdział ! Pozdrawiam ♥ I zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny. Myślałam że Ross pocałuje Laure, a nie pójdzie sobie tak po prostu. Nie mogę się doczekać co blondyn ma do powiedzenia brunetce. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńWooow, ale super!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ross jako palant jest super hahahahahha
Kurde dawaj następny rozdział!!!!!!chce wiedzieć co jej powie
Weny weny weny!!!!
Czekam na lepszy next! :)
OdpowiedzUsuńHej słonce!
OdpowiedzUsuńCo ja mogę powiedzieć? Cudo<3
Zaskakujesz mnie. Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy tak soooł..
Buziaczki <3
Cudowny < 3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Rewelacja !!!!
OdpowiedzUsuńCo zresztą powinnaś wiedzieć, bo każdy twój rozdział taki jest ;*
Bardzo, ale to bardzo jestem ciekawa co takiego Ross powie Lau ;)
Dlatego z niecierpliwością czekam na następny rozdział; *
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co jej powie.
W końcu się dowiemy.
Czekam na next ♡
Cudowny rozdział, *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Świetny! Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńCzytam i myślę że w następnym rozdziale,ale coś czuje że jeszcze trochę poczekam, ale to dobrze lubię ten tajemniczy nastrój. No i Ross jak zwykle na końcu milutki
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, pozdrawiam :*
Niesamowity rozdział czekam na neksta :)
OdpowiedzUsuń38 yrs old Dental Hygienist Isahella Hucks, hailing from Sheet Harbour enjoys watching movies like "Rise & Fall of ECW, The" and Writing. Took a trip to Palmeral of Elche and drives a Duesenberg SJ Roadster. Oficjalna strona
OdpowiedzUsuń