Przetarła swoje zaspane oczy i spojrzała na zegarek.
Jęknęła z niezadowoleniem zauważywszy, że wskazuje godzinę drugą w nocy.
Nie mogła zasnąć. Po raz kolejny jej myśli krążyły wokół bruneta, który pięć lat temu był najbliższą jej osobą w życiu.
Mogła powierzyć mu każdy sekret, rozmawiać na każdy temat, czy nawet wygłupiać się, a on i tak nie zmieniał do niej swego podejścia.
Kochała go. Ale go już nie ma.
Coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że myślenie o przeszłości tylko ją dołuje, bo choćby chciała ją zmienić - nie ma na nią wpływu.
To co było już w nie wróci. Nie wróci nic, oprócz wspomnień, które bolą.
***
Popił łyk kawy i przetarł swoje oczy. Siedział samotnie na wyspie kuchennej rozmyślając nad swoim planem oraz wiadomościami, jakie przekazał mu Ethan.
Nie mógł spać, bo ani wspomnienia ani obecne rozmyślania nie dawały mu spokoju, na jaki czekał i jakiego pragnął.
A czego on chciał?
Wreszcie zająć firmę i dokończyć śledztwo, które zaczął.
Nic nie było proste. Z jednej strony brunetka go irytowała, ale z drugiej jakoś intrygowała.
Było w niej coś, co nie pozwalało jej zostawić ot tak.
To coś dostrzegł u niej już na początku, zanim się poznali.
Jednak jej charakter, a raczej upartość i manipulacja doprowadzały go do szału.
Nie chciał być dla niej miły, bo wiedział, z czym to się wiąże. Nie chciał jej bardziej skrzywdzić.
Wiedział, że teraz już to robi, ale wtedy mogło by być gorzej.
Wiedział, że nie potrafi czuć do nikogo żadnej sympatii i to sprowadzało go na ziemię.
Po raz kolejny upił łyk kawy, kiedy na schodach usłyszał mały szelest.
Po chwili było słychać, jak ktoś po prostu schodził do kuchni.
- Hej Ross. Nie śpisz? - spytał lekko uśmiechnięty Mark, patrząc na siedzącego na blacie blondyna.
- Jak widać - mruknął pod nosem.
- Co zjesz na śniadanie? - spytał jego ojciec, zaglądając do lodówki.
- Jest czwarta nad ranem. Chcesz robić teraz śniadanie? - spytał ojca. Mark zaśmiał się chwilę wyciągając jajka i mleko.
- To co? Naleśniki?
Ross zaśmiał się pod nosem i przeniósł wzrok na ojca.
- Pod warunkiem, że jest nutella i truskawki - poszerzył swój uśmiech.
Mark oczywiście odwzajemnił gest.
Dawno nie siedzieli razem i nie przygotowywali wspólnych posiłków.
Tego właśnie najbardziej brakowało młodemu Lynchowi, po odejściu matki, którą kochał naprawdę mocno.
Życie bez Stormie było naprawdę ciężkie, a jedyna myśl jaka utrzymywała go przy zdrowych zmysłach było to, że nie mógł zostawić ojca. Że jest mu potrzebny.
Mark miłował swoją żonę jak nikogo innego. Była jego drugą połówką i mimo małżeństwa z tak dużym stażem codziennie zakochiwał się w niej od nowa.
Pytał zawsze ją o zdanie, a jej szczęście i dobro było dla niego najważniejsze.
Byli naprawdę wspaniałym małżeństwem.
Poznali się przypadkiem. Oboje szykowali się na koncert, jak jeszcze byli nastolatkami. Oboje jechali tym samym pociągiem, który niestety nie dojechał na miejsce.
Oboje zaprzyjaźnili się już wtedy. A niedługo potem naprawdę i szczerze zakochali.
To była piękna miłość.
Ale to nie znaczy, że Mark nie kochał Rossa. Wręcz przeciwnie. On i jego syn umocnili swoje więzi po odejściu Stormie.
To była jedyna mu bliska osoba, która mu została. Musiał się nim cieszyć.
***
- Hej Lauren - powiedziała zaspanym głosem wchodząc do korporacji - Cześć Max.
- O, Laura. Wyglądasz jakoś tak... - zaczęła Lauren, ale Max od razu dokończył.
- Na nie wyspaną.
- Taka właśnie jestem - powiedziała pocierając swoją powiekę, po czym ruszyła monotonnym, flegmatycznym krokiem do gabinetu Rossa.
<><><>
Jedyne, co rzuciło jej się w oczy, to to, że Ross miał weselszy wyraz twarzy. Za to ona nie miała zamiaru nawet odezwać się małym słowem. A przynajmniej nie pierwsza.
Usiadła do swojego stolika, a jej oczy od razu zaczęły się niebezpiecznie zamykać.
Jej myśli ciągle krążyły do najwyższego piętra, do którego miała zamiar udać się już wkrótce.
- Przynieś od Lauren dokumenty dotyczące Naomi Darson - powiedział normalnym, spokojnym głosem, który wręcz wbił ją w siedzenie.
Odwróciła się delikatnie i spojrzała tam, gdzie siedział blondyn.
Spojrzała wprost na niego, a on podniósł swój wzrok na nią. Uniósł delikatnie brwi w geście nie zrozumienia, za to on wstała i z wielkim szokiem poszła do Lauren.
Coś tu nie pasowało. Aż za bardzo.
Podeszła do windy i wcisnęła mały guziczek, by zjechać na piętro, gdzie znajdował się gabinet szatynki.
Kiedy była na miejscu, z nie małym szokiem wparowała do pomieszczenia. Ku jej większemu zaskoczeniu, bardzo blisko siebie siedzieli Max i Lauren, ale kiedy tylko do pokoju weszła Laura od razu się odsunęli.
- Przeszkadzam? - spytała ironicznie Laura. Mimo to, na jej ustach był uśmiech.
- Jakieś akta? - spytała speszona szatynka. Max za to wstał z miejsca i wymijając Laurę, poszedł do siebie.
- Tak. Naomi Darson.
- Tak, pamiętam. Ross kazał ci je przygotować? - spytała Lauren.
- Nawet nie kazał. Wydaje mi się, że mogę to jakoś przyrównać do prośby - powiedziała, a w jej mózgu od razu wyświetlił się ton Rossa i jego słowa, kiedy wypowiedział to zdanie.
To było jak małe radio w jej głowie, które ciągle klikało ,,Restart" i odtwarzało to zdanie, niczym formułkę, której trzeba się nauczyć na pamięć.
- Masz jakieś plany na popołudnie? - spytała szatynka. To było jak wybudzenie z transu. Laura pokiwała głową.
- Idę dziś do mojej ulubionej knajpki spotkać się z Amandą i Bardem. Chociaż pewnie będę czuła się jak piąte koło u wozu. Wiesz, oni zakochani, a ja sama...
Szatynka się zaśmiała, po czym dodała:
- To weź ze sobą Rossa.
Laura otworzyła szerzej oczy.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Tu masz akta - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Lauren, po czym podała brunetce dokumenty.
Ten dzień był naprawdę dziwny.
<><><>
- Super. Dzięki za akta - powiedział, nawet na nią nie zerkając. Powoli udała się na swoje miejsce, wciąż obserwując swojego pracodawcę i zarazem ,,chłopaka".
- Masz na dziś jakieś plany?
- Tak... - zaczęła nie pewnie.
- Super. To już ich nie masz - powiedział, jak gdyby nigdy nic i przewrócił kartkę w aktach.
- Jak to nie me mam? - spytała oburzona i zaskoczona.
- Niech zgadnę, Bard i Amanda zaprosili cię jako przyzwoitkę na ich randkę? - spytał unosząc brew. Nadal na nią nie patrzył, natomiast ona uważnie go obserwowała marszcząc brwi.
- Tak... - powiedziała nie pewnie - gadałeś z nimi?
- Być może - dodał po chwili.
- Czy ty chcesz mi zmienić plany? - spytała.
- Matko, Laura. Nie marudź - powiedział patrząc uważnie na jej rysy twarzy. Zmrużyła bardziej oczy i skrzyżowała ręce.
- Jak mam nie marudzić, skoro nagle mi oznajmiasz, że moje plany są odwołane? Nawet nie pytasz o zdanie! Ty mnie tylko informujesz - powiedziała oburzona.
- Po przerwie wyjdziesz ze mną. Takie mamy plany. A teraz nie marudź i pójdź sobie po kawę, bo widzę, że brakuje ci kofeiny.
Szczęka opadła jej po ziemię. A tak to się dopiero zaczynało...
***
Witajcie! Kolejny rozdzialik ^^
Wreszcie mam trochę czasu, a teraz wprowadzam drobne zmiany do bloga.
Nie bójcie się, na razie nie chcę nikogo uśmiercać (Darkness...), ani krzywdy robić xD
W każdym bądź razie zapraszam do komentowania!
Do napisania ;)
Pierwsze co zrobiłam jak wstałam to weszłam na twojego bloga zobaczyć czy jest rozdział i jest :) opowiadanie bardzo ciekawe :) zauważyłam że ross nie był dziś dla laury nie miły :) pozytywne zakończenie :) nie mogę się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Laura zdziwiła się, że Ross jest taki miły. Mógłby być już taki cały czas. Czyli, że zapowiada się spotkanie Raury? Sam na sam? Mu nie mogę się tego doczekać!
Czekam na next :*
Ps. Zapraszam cię na nowy rozdział na moim blogu.;)
Świetny rozdział czekam na neksta :)
OdpowiedzUsuńRewelacja !!!!!
OdpowiedzUsuńRoss zaskoczył nie tylko Laurę, bo i mnie xd Jestem bardzo ciekawa co tam się święci ;*
Dlatego liczę na next z prędkością światła :* :*
Cudo ♥ ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, mam nadzieję, że nie jesteś zła za tak krótki i jednocześnie mega bezsensowny komentarz ;*
Uwielbiam tego bloga :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next! ;)
No nieźle XDD
OdpowiedzUsuńRoss się czuje bardzo swobodnie w rządzeniu Laurą... Ja bym już dawno mu w mordę dała!
Rozdział świetny!!! Czekam na kolejny, oby szybko :)
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOd razu było widać, że ten dzień zapowiadał się dziwnie
Ross taki władczy :)
Czekam na kolejny rozdział
TB do którego mnie nominowałaś, jest już na blogu. Wyszło mi fatalnie, ale postaram się to poprawić :)
Ciekawy rodział, ale krótki ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i oczekuję niecierpliwie!
Ania xoxo
Cudny rozdział :)ciekawe jak to się potoczy dalej,co będą robić szkoda,że nieco krótki ale jest świetny.
OdpowiedzUsuńmonia
Fajny rozdział czekam na następny i zapraszam na mój
OdpowiedzUsuńpamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com
Wspaniały < 3
OdpowiedzUsuńMyślałam, że będzie gorzej, a tu taka niespodzianka. :)
Czekam na nexta!
One Shot z TB do którego mnie nominowałaś nie pojawi się na czas, bo mam do napisania jeszcze inne TB, uczenie się na sprawdziany i inne sprawy. Chciałam cię jedynie o tym poinformować.
Pozdrawiam:*
Twoja Czekoladka ♥
Świetny <3 Boże kocham jak piszesz ;) Jak dopiero się zaczyna to boję się co będzie dalej XD Ross był nawet miły jak na niego to coś :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebię http://laurailukelove.blogspot.com/2015/12/prolog.html
Pozdrawiam i czekam na next !
Rozdział cudny ! Przez wielkie C ! <3
OdpowiedzUsuńZresztą jak zawsze ;* Jeśli to dopiero się zaczyna to ja już się boje ci będzie dalej ;)
Z wielką niecierpliwością czekam na next ;*
Ojojoj!!
OdpowiedzUsuńDzieje się jak nie wiem co xd
A tak poza tym to rozdział the Best po prostu rewelacja !!
Więc liczę na szybkiego next ;**
Cudny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńIstna rewelka xd
Ross taki władzy, jestem ciekawa co będzie dalej. Dlatego chciałabym bardzo , ale to bardzo szybki next ;*
I życzę weny ;) ;*