piątek, 4 grudnia 2015

13 ,,Każdy ma inną interpretację wielu pojęć"

Wieczór. Chłód.
Wiatr delikatnie mierzwił jej brązowe, gęste włosy, a ona rozkoszowała się ciszą, jaka jeszcze panowała.
Szli sami. Umówili się, że z resztą osób spotkają się na miejscu.
Teraz miała chwilkę wytchnienia. Nie musiała ani być blisko niego, więc zachowywała bezpieczną odległość (czytajcie: jakieś 3 metry) oraz nie musiała z nim rozmawiać.
Innymi słowy mówiąc: mogła być sobą, bez udawania.
Cień uśmiechu przebiegł po jej delikatnej, rumianej twarzy, gdy ostatni promień zachodzącego słońca spotkał się wraz z jej oczyma.
Wyglądało to jak ostatnie pożegnanie, ale w rzeczywistości było to jak słowa: ,,do zobaczenia jutro".
Ross przyglądał się jej delikatnym rysą i starał się rejestrować każdy sygnał, który i niej dostrzegł.
Starał się rozwikłać ją jak jakąś zagadkę, której byłby w stanie poświęcić trochę czasu.
Kiedy patrzył na jej blady uśmiech, który ułożył się na jej delikatnych, pełnych, różanych ustach, przed oczyma dostrzegł kawałek wspomnień...
Zamknął szybko oczy, starając się wyrzucić z pamięci ten obraz. Zaczął zajmować myśli czym innym, byle by do tego nie powrócić.
Nie mógł na nią patrzeć. Jej twarz równała się z bólem...
A gdzie krążyły jej myśli?
- It's so Easy! Can you hear me? - zaczęła śpiewać słowa piosenki, którą słyszeli na koncercie.
- Masz mega głos. Zanieś to podanie do szkoły muzycznej - nalegał, zerkając na niej kątem oka i starając się równocześnie zwracać uwagę na drogę, po której jechali.
- Wiesz przecież, że tata mnie nie puści - powiedziała spuszczając głowę. Westchnął głośno.
- Posłuchaj, Lau.... - spojrzał w jej oczy. Światło...
Zacisnęła powieki, starając się zapomnieć o tych wspomnieniach. Zaczęła szybko oddychać.
Łzy cisnęły się pod jej powieki, a serce przyspieszyło swój rytm. Jej płuca nagle zrobiły się jakby małe...
Dusiła się.
Ross z przerażeniem spojrzał na swoją towarzyszkę.
- Laura? Ej, co ci jest? - spytał, lekko zaniepokojony. Zaczęła drgać, szlochać.
Po pewnym czasie Ross po prostu przytulił ją, a ona z całej siły się w niego wtuliła.
Tego potrzebowała. I to jej wystarczyło.
Z minuty na minutę jej ciało uspokajało się, przestawało dostawać drgawek. Wyciszyła się.
Trwali krótką chwilkę jeszcze w tej pozycji, gdy nagle usłyszeli cudze głosy:
- Laura? Ross? Co wy robicie? Czemu Laura płacze? - spytała zaskoczona Amanda.
Ross odsunął brunetkę od siebie, ale splótł swoje palce wraz z jej palcami.
- Laura zobaczyła małego kotka, który nie mógł zejść z drzewa. Więc mu pomogłem - kolejne kłamstwo jakie tego dnia wypadło z jego ust. Ale tym razem tak bardzo przekonujące, że Lauren, która właśnie doszła z Maxem oraz Amanda zrobiły tylko głośne ,,awwww", a chłopcy przewrócili oczyma.
- Mój bohater - powiedziała Laura podciągając nosem.
Nie zrobiła tego nawet z krztą sarkazmu. Zrobiła to całkiem szczerze. Właśnie tak, jak to czuła.
***
- Więc jak się dzielimy? - spytał Max, gdy już dotarli na miejsce.
- Jedna para musi się rozdzielić - powiedziała Amanda.
- To nie widzę problemu. Z Maxem parą nie jesteśmy - powiedziała Lauren zaznaczając i akcentując każde wypowiedziane słowo. Bard i Ross przewrócili oczyma, na co Laura zachichotała.
- No niech wam będzie. Więc kto dochodzi do Rossa i Laury, a kto do nas? - spytała Amanda.
- My bierzemy Maxa - Ross od razu zaznaczył, a raczej podzielił drużyny.
Doskonale wiedział, że Max jest bardzo dobrym zawodnikiem, a Lauren miała problem z kręglami. Za to totalnie nie wiedział, jak gra Laura, więc wolał się ubezpieczyć.
- W takim razie - powodzenia - zaśmiał się Bard, po czym wszyscy poszli na swoje stanowiska.
Pierwszy rozpoczynał właśnie on. Ustawił się na jednej z szyn, a do ręki wziął ciężką kulę, o barwie szmaragdowej.
Jedną nogę odchylił do tyłu, na drugiej zaś lekko przykucnął. Wykonał dość mocny zamach i rzucił kulę po długim torze.
- Ha! Tylko jeden został - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Kto teraz? - spytał Max.
- Może ja zacznę - powiedział Ross.
Niesamowitym było to, że obie drużyny szły łeb w łeb. Dopóki nie przyszła kolej na Laurę.
Laura miała problemy ze zbiciem wszystkich kul, ale nie przeszkadzało to tak bardzo, dopóki dziewczyna nie miała ostatecznego rzutu.
Był jeden warunek: albo zbije wszystkie, albo wygra przeciwna drużyna.
Dziewczyna w skupieniu ustawiła się na torze, po czym przygotowała do wyrzutu kuli.
Po chwili jednak poczuła, jak ktoś chwyta jej nadgarstek, więc odwróciła się w tę stronę.
- Musisz inaczej ułożyć palce - Ross zaczął przekładać jej dłoń w dowolnych kierunkach, jakie uznał za słuszne.
Nie trwało to długo, lecz brunetce dłużyło się niesamowicie. Chwilę później pozwolił jej wyrzucić kulę.
Zaczęła się toczyć po torze w idealnie prostej linii, aż w końcu...
- Tak! Wygraliśmy! - krzyknęli Amanda z Bardem i przybili piątkę z Lauren.
- Jakim cudem... - szepnął do siebie Ross.
- Najwyraźniej nie mój dzień - powiedziała jego dziewczyna, wzruszając ramionami.
Tak. To był dla niej fatalny dzień. Ross, wspomnienia, Ross...
Niesamowite jak człowiek jest naiwny. Ilekroć coś go nie złamało, to to, czy powróci i stawi temu czoła zależy od jego wytrzymałości.
Laura była silną dziewczyną. Radziła sobie. Starała się.
Ale kiedy czasem przeszłość była zbyt przytłaczająca... Nie miała ochoty, by z nią walczyć, by stawić jej czoła.
Przegrywała. Wiedziała o tym.
Dawała za wygraną.
Ten dzień przypomniał jej o tym, ile zostało jej złożonych obietnic oraz tego, że mało która została dotrzymana.
,,Miałeś być..." powiedziała jej podświadomość widząc obraz bruneta przed oczyma.
 Obiecał, że zawsze może na nim polegać. Obiecał, że będzie, że nigdy nie postąpi jak inni.
Dał jej swoje słowo, a ta naiwna istotka w nie uwierzyła.
Ilekroć ją ranił wystarczyło jedno jego słowo, a jej serce zostało zmiękczone.
Tak właśnie było.
Była gotowa poświęcić się dla niego, dać z siebie wszystko. Był dla niej naprawdę ważny.
Ale też z jej przyczyny tego właśnie już nie ma. Nie ma rozmów, nie ma śmiechów, nie ma wspólnej obecności.
Nie ma też do kogo udać się ze swoimi problemami ani prosić o radę. Nie ma dla kogo się zmieniać, bo dla siebie nawet nie chce.
Po prostu. Nie ma.
Dwa słowa, a zrujnowały jej psychikę. Pięć lat temu.
To tyle to trwa. I nic tego jeszcze nie zastąpiło. A czy zastąpi?
To jest pytanie bez odpowiedzi. Nikt nie jest w stanie jej udzielić, choć bardzo by chciała.
Chciałaby też chociaż cofnąć czas i naprawić swoje czyny i słowa.
Ale w życiu niestety jest tak, że wypowiedzianych słów cofnąć się nie da...
***
Witajcie!
Kochani, przepraszam, że rozdział dopiero dziś, ale nie miałam kiedy wejść na bloga. A teraz zobaczyłam ile mam komów :o
Dziękuję wam bardzo :*
Next na takiej samej zasadzie jak poprzedni.
Przepraszam, za to, że jest taki denny i monotonny, ale to przez to, jaki mam dziś humor i samopoczucie.
Wiele się działo w tym tygodniu i tak jakby to ująć.... Muszę naprawić kilka błędów. 
Miałam też problemy ze zdrowiem fizycznym (bo psychiki już nie naprawię :p), także dlatego właśnie rozdział tak późno.
Do napisania!
Aha! Byłabym zapomniała. Wpadajcie na bloga koleżanki: http://boskabeztroska.blogspot.com

18 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział rewelacja!
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej! Dlatego liczę na next z prędkością światła xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Supcio,w końcu coś się dzieje z Rossem i Lau dobrego taką mam nadzieję.Piszesz superaśnie,kocham tego bloga!! jedyne co to chyba nieco krótkie rozdziały jak dla mnie wydaje mi się ,że wcześniej były dłuższe ...nie wiem.
    Nie mogę się doczekać nexta!!kocham
    moniaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział czekam na neksta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super!!!! A ten przytulas Raury... Mmm świetny!!!! 😁
    Czekam na kolejny rozdział, dużą dawkę Raury i akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział super!! :D
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały < 3
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny rozdział,czekam na następny zapraszam na mój
    http://pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział!
    Ten przytulać Raury był słodki. W końcu coś się z nimi dzieje. Szkoda mi Laury. Po jej przemyśleniach widzę, że dużo przeszła.
    Kocham twojego bloga. Tyle się na nim dzieje, że chcę wiedzieć, co się stanie dalej.
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny jak zwykle <3
    Ross i dobroć? To raczej ciekawe jak dla jego maski :P
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudny <3
    Aww Raura
    Pozdrawiam i życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  12. super rozdział!!czyżby relacje się poprawiały i rozwijały? jeśli tak to superr!
    czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  13. A!!!!
    ~Darkness
    P.S - racz chociaż odpisać na ostatnią wiadomość xD Powodzonka :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Super blog,super rozdział,poprostu rewelacja.Kocham!!

    OdpowiedzUsuń