czwartek, 10 września 2015

03 ,,Nasze decyzje kreują nasze życie"

- Więc? - spytała patrząc na niego wyczekująco. Ross westchnął głośno i podrapał się po karku.
Ostatnio robił to coraz częściej, gdyż zdarzało się coraz więcej sytuacji, w których czuł się zakłopotany.
- Ta firma prawnie należy do mojego ojca. Postawił mi warunek. Jeżeli go nie spełnię, niestety firma nie będzie należała do mnie, a do jakiegoś człowieka.
- Więc jaka w tym moja sprawa? - spytała.
- Warunkiem jesteś ty.
Laura spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Skąd twój ojciec mnie zna? - spytała bardzo zaskoczona.
- Nie zna.
Teraz Laura znowu miała problem ze zrozumieniem sytuacji, w jakiej się znalazła. Ręce położyła na podłokietnik i wypuściła głośno powietrze.
- Więc o co tak naprawdę chodzi?
Ross spojrzał jej głęboko w oczy. Po chwili odpowiedział:
- Potrzebuję kogoś, kto przez jakiś czas będzie udawał moją narzeczoną.
Laura teraz dostała wytrzeszczu.
- Że co proszę?! - spytała. Ross spodziewał się takiej reakcji i najbardziej się jej obawiał.
- Nie zakocham się w żadnej dziewczynie, a ty spełniasz warunki narzeczonej, jakiej chce ojciec. Musisz mi pomóc - dodał błagalnym tonem.
Laura siedziała w osłupieniu. Jeszcze nikt, nigdy nie złożył jej tego typu propozycji. Czuła się zagubiona. Nie rozumiała, dlaczego akurat ona ma być tą kandydatką. Czyżby ojciec szukał młodej 22-letniej dziewczyny?
- Ale czemu ja? - spytała po chwili.
Ross uśmiechnął się słabo i powiedział:
- Ojciec kazał mi znaleźć kogoś, kto pokocha mnie za to, kim jestem wewnątrz, a nie za to, ile mam pieniędzy. Miała być inteligentna i błyskotliwa. Pasujesz do opisu.
Zakończył przemowę, a Laurze odebrało mowę. Układ wydawał jej się dość opłacalny - narzeczona właściciela firmy, to byłoby coś... Ale jednak udawanie miłości do zupełnie obcej osoby?
- Kiedy ci o tym powiedział? - spytała.
- Dwa dni temu.
Laura zaśmiała się ironicznie.
- I chcesz wmówić ojcu, że przez ten czas się zakochałeś?
- Nie. Przez jakieś dwa tygodnie będziemy się jawnie spotykać jako dawni przyjaciele i dopiero po tym czasie powiemy mu o zaręczynach.
Laura spojrzała na niego przepraszająco po czym wstała.
- Przemyślę to - powiedziawszy to po prostu wyszła.
***
Wszedł do windy i wcisnął guzik z przyciskiem 3. Właśnie postanowił jechać do Maxa. Co jak co, ale musiał się komuś ,,wyżalić". Ross nie był najbardziej uczuciową osobą (a można by rzecz, że ludzie stronili od niego w obawie, że nie ma kompletnie uczuć), ale jednak posiadał jakieś oznaki człowieczeństwa.
Bał się, że musi Laurze naprawdę zaoferować jakąś dobrą propozycję, bo gdy pozna go bliżej może ją zerwać.
Gdy tylko usłyszał upragniony dźwięk, wyszedł z windy. Skierował się do pokoju 308, w którym pracował jego przyjaciel. Znali się całe życie. Mieszkali obok siebie. Spędzali razem czas. Byli sobie bliżsi niż bracia.
Nie musiał pukać, by wejść. Wszedł po prostu naciskając na klamkę. Nie ważne, że Max miał mnóstwo pracy. Dla Rossa zawsze znalazł czas.
- Witaj przyjacielu - przywitał go Max.
Ross westchnął głośno i usiadł na biurko.
- Tak... Nie przyjęła propozycji? - zaczął zgadywać.
Ross spojrzał z niedowierzaniem i marszczeniem brwi na przyjaciela.
- Serio Max? Ty od razu czarne scenariusze piszesz?
Max zaśmiał się cicho.
- A co innego? - spytał z udawanym niedowierzaniem.
- Kiedy usłyszała moją propozycję.. Jakby to ująć... Powiedziała, że się odezwie.
Max roześmiał się szczerze drwiąc sobie z przyjaciela.
- No kto by pomyślał! - ścisnął sobie policzki udając niedowierzanie, po czym znów parsknął śmiechem.
Ross spojrzał z mordem w oczach na przyjaciela. Nie zdążył nic powiedzieć, gdyż ten znów powiedział:
- I liczysz na to, że się odezwie? Hahha! Ross, zawsze wiedziałem, że lubisz się łudzić, ale żeby aż tak?
Ross przewrócił oczyma, po czym spojrzał poważnie na przyjaciela, który próbował stłumić w sobie śmiech. Na darmo.
- Tak. Właśnie na to liczę. To od niej zależy, czy moja firma przetrwa.
- Chyba raczej, czy będziesz właścicielem - dodał Max.
- To też. Ale myślę, że ona może mi pomóc.
- Na pewno - dodał sarkastycznie - A nie możesz sobie wziąć... No nie wiem... Lauren? - spytał po chwili.
Ross spojrzał z politowaniem na przyjaciela.
- Lauren? Tę Lauren? Ona po pierwsze nie jest w moim typie, a po drugie ona podoba się tobie - Ross zrobił brewki, a Max spojrzał z wytrzeszczem na przyjaciela przeciągając słowo ,,Co?".
- Mylisz się mój przyjacielu - dodał Max.
- No tak. Maxymilian Evans jest po uszy zakochany w Lauren Adams i doszedł do wniosku, że jej imię idealnie współgra z jego nazwiskiem - powiedział blondyn, udając przy tym komiczny głos.
Max spojrzał na niego z miną: ,,Are you kidding me?".
- Max, mimo, że nie znam pojęcia miłość, to wiem, że istnieje, bo ty jesteś jej dowodem - Ross znów zmodulował głos, aby zabrzmiał komicznie. Max parsknął śmiechem, udając, że nie wie, o co chodzi.
- Zamiast podsuwać mi ją jako kandydatkę na umowę, mógłbyś się w końcu z nią umówić.
- Żartujesz? - spytał Max całkiem poważnie - Lubię ją i tyle.
- U ciebie nie ma pojęcia ,,Lubię" - powiedział Ross, próbując przekazać to w jak najbardziej tragiczny sposób. Jedną dłoń położył na ramieniu przyjaciela, i robiąc teatralne westchnienie powiedział:
- Przykro mi.
- Widzę, że komuś coś szkodzi - powiedział Max, próbując odwrócić od siebie uwagę.
- Mnie nie oszukasz. Za dobrze cię znam. A zresztą. Może Barda z nią spikniemy?
- Ani mi się waż! - krzyknął Max.
- Ha! Wiedziałem! - krzyknął Ross udając okrzyki zwycięstwa.
- Co? Nie! Nie w tym rzecz. Sam wiesz, że Bardowi podoba się moja przyrodnia siostra.
- A właśnie. Co u niej?
Max westchnął drapiąc się po karku.
- Nie mam z nią kontaktu od kilku lat. Wyjechała, a w zasadzie to uciekła no i widzisz...
Ross spojrzał na przyjaciela z lekkim wyrzutem. Nie powinien był pytać. Dla Maxa to zbyt ciężki temat. Lubił swoją przyrodnią siostrę, ale zabolało go, że nawet nie pożegnała się i po prostu wyjechała zrywając kontakt ze wszystkimi wokoło.
-No dobra. To ty czekaj na telefon od tej swojej ,,umowy" a ja idę pozałatwiać papiery. W końcu wyjeżdżam w delegację.
- Tym razem gdzie?
- Etiopia. Twój ojciec podpisał na mnie umowę, bo ja zajmuję się tym działem. Nie będzie mnie kilka dni.
- Dobrze, że mamy cię w firmie.
- Tak, ja też się cieszę - powiedział Max, po czym wziąwszy papiery wyszedł z gabinetu.
***
- Że co zrobił?! - spytała Amanda. Razem z Laurą właśnie przechadzały się po parku popijając shake'a.
Laura właśnie opowiadała przyjaciółce o propozycji Rossa, którą jeszcze przed kilkudziesięciu minutami złożył.
- No właśnie! Myślisz, że by się opłacało? - spytała Laura.
- I ty jeszcze to rozważasz? - spytała Amanda.
Laura zrobiła minę zbitego psiaka, po czym dodała:
- Myślisz, że to zły pomysł? - spytała niepewnie.
- Bynajmniej! Dziewczyno! Nad czym tu się zastanawiać? To ogromna szansa! Poprawisz warunki życiowe i wyjdziesz na prostą.
Laura uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na przyjaciółkę.
- To myślisz, że mam do niego zadzwonić i przyjąć propozycję? Ale ja nigdy nie byłam w czymś takim... - dodała nieśmiało.
- To nowa szansa i nowa przygoda. Chwilę się będziecie spotykać, potem ,,zaręczycie", a na koniec zerwiecie. Ty dostaniesz kasę, on firmę. Czy jest coś lepszego?
Laura popiła swojego zimnego shake'a i spojrzała spod rzęs na przyjaciółkę. W jej głowie kłębiło się tysiące pytań bez odpowiedzi, a mózg stwarzał czarne scenariusze.
Oprócz tego pojawiły się wątpliwości i negatywne myśli, z którymi nie mogła się uporać. Miała problem z tym, by podjąć właściwą decyzję. W każdym dostrzegała i plusy i minusy.
Bała się, że jak kłamstwo wyjdzie na jaw, ojciec Rossa nie będzie zadowolony. Albo czy w ogóle przyjmie ją z otwartymi ramionami, czy raczej spojrzy krzywym okiem.
Laura nie miała posagu, statusu czy czegokolwiek innego. Wydawało się to nieprawdopodobne i aberracyjne.
- Przemyślę to - dodała po chwili.
Amanda wzruszyła ramionami. Dalej szły w ciszy.
<><><>
Wróciła do domu i oparła się o nie zjeżdżając w dół. Westchnęła głęboko patrząc na syf, jaki tu panuje.
Od kilku miesięcy i również dnia dzisiejszego przez myśl jej przeszło: ,,Jutro tu posprzątam". Zdjęła torebkę przez ramię i rzuciła gdzieś w kąt.
Spojrzała na zdjęcie wiszące na ścianie, po czym zacisnęła mocno powieki. Tęskniła, ale nie chciała tego okazywać. Nie lubiła pokazywać uczuć. Nigdy.
Podparła się dłońmi o podłogę, po czym z wielkim bólem wstała i doczłapała się do łazienki.
Gorąca woda, która aż parzyła jej ciało idealnie maskowała dzisiejszy dzień. Każdy dzień ma swoje troski, a ten ich przyniósł za dużo.
Była osobą, która nie martwiła się na zapas, jeżeli nie musiała tego robić. Ale dzisiejsza propozycja blondyna nie dawała jej spokoju.
I nawet rany, które zaczęły jej się robić po zetknięciu z wodą spod prysznica o tym jednym nie dawały zapomnieć...
***
Blondyn pojechał na ostatnie piętro budynku.
Znajdowały się tam jedne drzwi, do których kluczyk znajdował się pod małym dywanikiem. Blondyn sięgnął po niego i wszedł do środka.
Był to pokój, gdzie nikt nie miał dostępu. NIKT. Było to zbyt ważne.
Na środku beżowo - czekoladowego pokoju stało ciemne, mahoniowe biurko, na którym znajdował się plik papieru.
W miejscu, gdzie powinno być okno były czarne rolety, na których było mnóstwo zdjęć, a czerwoną włóczką zrobionych było mnóstwo połączeń.
Po prawej stronie stała ciemna szafa z mnóstwem akt.
Po lewej zaś stała mała komoda, a na niej stacjonarny, biały telefon. Na ścianach znajdowały się plany, z powbijanymi szpilkami, zdjęcia i mnóstwo połączeń, kreśleń mazaków oraz zaznaczeń.
Nikt tu nie wchodził. Gdyby ktoś zobaczył to miejsce, Ross musiałby go zabić.
Po chwili telefon stojący na beżowej komodzie rozdzwonił się, a Ross po kilku sekundach odebrał:
- Znaleźliśmy kolejny szlak...
***
Ayati - jeżeli nie chcesz - nie musisz pisać TB, ale jeżeli jednak się zdecydujesz, to wyślij mi go tu: rosesaper887@gmail.com, wtedy go opublikuję na enigmie
Kochani!
Zapraszam do zakładki ,,Polecane". Są tam blogi, na które staram się regularnie wchodzić, bo są bardzo, bardzo ciekawe i oryginalne. Jeżeli chcecie, by wasze blogi też tam się znalazły - polećcie coś oryginalnego, niepowtarzalnego i (może być, ale nie koniecznie musi) waszego.
Możecie polecać interesujące blogi, które są prowadzone ,,na poważnie", że tak to określę. Są bloggerki, które piszą rozdziały, ale bez ładu i składu (nie mówię o wszystkich, bo są przecież genialne bloggerki, z których ja osobiście czerpię inspirację).
Tamtego blogi, które ja polecam mają ,,to coś" w sobie. Mają coś niepowtarzalnego i są prowadzone genialnie, przez osoby, które nie robią co chwila błędów, a ich fabuła rozkręca się w normalnym tempie.
Zapraszam was tam ;)
Do napisania!

17 komentarzy:

  1. Wspaniały < 3
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział!
    Domyślałam się, że taką propozycję Ross złoży Laurze. Mam nadzieję, że ją przyjmie. Chociaż pewnie to zrobi.
    Czekam na next. :*
    Ps. Dziękuję, że dodałaś mojego bloga do zakładki "Polecam". Bardzo się z tego cieszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział <3
    Oboje starają się nie okazywać uczuć.Hmm.. interesujące, musze przyznać :)
    To dla mnie zaszczyt, że mój przeciętny blog trafił do polecanych przez ciebie opowiadań :D
    To serio wiele dla mnie znaczy :>
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny rozdział <3
    Wydają się być do siebie podobni, coś czuję, że się dogadają.
    Bardzo mi miło że mój blog trafił do polecanych przez ciebie i uważasz, że ma coś w sobie.
    Jeszcze raz dziękuję, pozdrawiam i życzę dużo weny :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Aloo!
    Powiem Ci kochanie, że coraz bardziej intryguje mnie nieograniczony zasób twojej wyobraźni, który jest dyspozycyjny na twoje każde zawołanie. Dzięki temu twoje opowiadanie jest jak zawsze oryginalne. Zazdroszczę Ci tego, że w tak prosty sposób potrafisz przekazać coś tak skomplikowanego. Ross i Laura są osobami, które nieszczególnie okazują sobie i innym uczucia. Są zdystansowani i mają całkiem trzeźwe myśli.
    Nie podoba mi się cel Rossa. Nie ma co owijać w bawełnę. On chce najnormalniej w świecie wykorzystać naszą Lau. Jednak nie do końca bo przecież za opłatą.
    Ta sytuacja jest bardzo absurdalna, ile ktoś może zrobić, żeby odziedziczyć firmę... No cóż. Bywa i tak.
    Najważniejsze jest to, że tak bardzo zaintrygowałaś mnie fabułą, że w zupełnej świadomości mogę nazwać twój blog - ulubionym.
    Jesteś niewiarygodna dziewczyno!
    Czekam na więcej emocji rozpisanych w twoim wykonaniu.
    ~~invisible~~

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku jaki cudowny rozdział :* <3 czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. ŁOOOO!
    Kobito! Postarałaś się :D Bardzo bardzo mi się podoba ;)
    ~Darkness

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega rozdział *.*
    Z niecierpliwością czekam na next ;* !!

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny, z niecierpliwością czekam na kolejny.

    ~Anonimek XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardo, bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  12. R!!! <3 Jak tylko będę miała czas, ty będziesz miała spam :)

    OdpowiedzUsuń