środa, 20 września 2017

29 ,,Żyj tu i teraz"

*Miesiąc Później *
Nikt nie skupia się na początkach. Ale kiedy są spektakularne rezultaty, są zauważane przez wszystkich. Nikt nie miał wątpliwości, że firma Lynch'ów rozwijała się coraz bardziej, co każdy mógł podziwiać. Mark zadowolony z obrotów coraz częściej myślał o zniszczeniu tego, czego Ross pragnął najbardziej - przekazania pałeczki w firmie. Był już coraz starszy, a nie był w stanie cofnąć nawet sekundy w swoim życiu. Poza tym wychodziło na to, de warunek zostanie niedługo spełniony.
Ross spojrzał na zdjęcie matki, które stało na jego biurku. Myślał o niej codziennie, ale tego dnia zastanawiał się, co by mu doradziła. Miał wrażenie, że nie ma siły ranić Laury swoim postępowaniem, ale bał się, de jeśli zmieni do niej stosunek on sam na tym ucierpi. Nie chciał dopuścić do żadnej z tych rzeczy.
Jego rozważania przerwał Max, który jak zwykle wszedł do pomieszczenia bez płukania.
- przerywam Twoje męki i oto jestem! - krzyknął radośnie od progu.
- Albo jestem taki przewidywalny, albo znasz mnie za dobrze.
- Po prostu zdaję sobie sprawę że nie wiesz, co robić.
- Czyli jestem przewidywalny - zaśmiał się, na co brunet przewrócił oczyma. Usiadł na przeciw niego i uniósł jedną brew ku górze.
- Powiesz Ty mi lepiej, co wymyśliłeś.
- Widzę, że boli ją moje traktowanie.
- Stary, nie ma co się dziwić. Traktujesz ją jak psa.
- Wiesz dokładnie dlaczego to robię.
- I uważasz, de nie ma innego rozwiązania?
- Max, wiesz dobrze, że tak jest najlepiej!
Nastąpiła chwilą ciszy, w której blondyn pi chwili się uspokajał. Max spojrzał na przyjaciela i spytał :
- Dla Ciebie czy dla niej?
Ross oparł głowę na dłoniach i westchnął głęboko. Max miał rację, z czym nie mógł się pogodzić.
- Max....
- Stary - zaczął, kładąc mu dłoń na ramieniu - Kocham Cię jak brata. Wiem, de jesteś rozsądny ale w tym wypadku, zachowujesz się jak egoista! Wybór jest tylko Twój, moje zdanie znasz. Ale pamiętaj, że jeśli już masz cokolwiek robić to rób w taki sposób, by ona na tym nie ucierpiała.
***
Kochała dni podobne do tych, które po otworzeniu oczu, były alarmowe głosem w mózgu, krzyczącym 'wolne!'. Leniwie przeciągnęła się na łóżku i spojrzała na zegar. Uśmiechnęła się pod nosem widząc że dochodziło południe. Za trzy godziny miała iść na kolejny 'rodzinny' obiad w gronie swojego udawanego narzeczonego oraz jego ojca.
Podeszła do szafy zastanawiając się, co na siebie włożyć. Dzień był ciepły, więc najlepszą opcją na wizytę oraz na tę porę dnia, była sukienka bez ramion. Laura spojrzała na swoje odbicie w lustrze pomrukując lekko z niezadowolenia. Chcąc nie chcąc musiała zrobić makijaż, bo powieki po tak długim śnie były opuchnięte.
Myślała, jak Ross się zachowa. Czy będzie starał się być miły? Skomplementuje jej wygląd? Usiądzie koło niej?
Szybko wyrzuciła go z głowy nie chcąc pozwolić, by ktoś taki jak on zajmował jej myśli czy rozważania.
<><><>
- Ależ tato, naprawdę nie trzeba - powiedziała speszona, patrząc na prezent jaki dostali. Ross spoważniał i zesztywniał.
- Obiecałem mojej żonie, że właśnie to zrobię. Z szacunku do jej osoby mam zamiar spełnić tę obietnice.
Ross tempo wpatrywał się w dwie obrączki leżące na srebrnej tacy. Obrączki, które niegdyś należały do jego rodziców.
- Stormie chciała, aby Ross i wybranka jego serca mieli po nas coś takiego.
Laura spojrzała błagalnie na Rossa, ale do niego nie docierło żadne ze słów. Dokładnie pamiętał, jak mama nosiła tę biżuterię. Jak bawiła się nią, gdy była zestresowana. Jak kochała ten mały element.
Laura widząc jego wewnętrzne rozterki ścisnęła go mocniej za dłoń, co z ulgą przyjął, robiąc podobny gest w jej kierunku.
- Czy to nie zbyt wiele? - spytała ostatecznie. Ostatnie, co jej się marzyło, to przekonywanie Marka, że ta obrączka niedługo będzie zbędna, gdy tylko ona i Ross zerwą umowę.
- Dziękujemy wam - powiedział Ross, nie pozwalając ojcu odpowiedzieć na pytanie Laury - Wiem, ile dla Ciebie to znaczy i bardzo to doceniamy.
Laura zauważyła, że już się opanował, stąd ta reakcja. Objął ją w pasie i teatralnie przyciągnął do siebie, całując w czubek głowy, przez co na policzki brunetki wypłynął rumieniec.
Przez jej głowę przebiegło miliony myśli. Było coraz więcej wątpliwości, czy pomysł aby na pewno był dobry.
Dotyk Rossa nie parzył już tak, jak wcześniej. Wręcz przeciwnie. Czuła, że sprawia jej przyjemność i z tego powodu bardzo się niepokoiła. Nie mogła się zauroczyć. Nie w nim. Nie teraz. Nie, kiedy powoli wychodziła na prostą i zaczęła układać sobie życie bez dodatkowych osób.
Spojrzała na niego, a on uśmiechnął się szczerze. Ciepło. Jego oczy pokazywały, że nie jest tak samo zły, zimny czy oschły jak wcześniej.
Poczuła kolejne ciepło od środka, gdy zdała sobie sprawę, że spowodowała u niego zmianę nastawienia.
Mark uśmiechnął się na ten widok, po czym zachęcił młodych, by spróbowali deseru.
- Ojej, uwielbiam masło orzechowe - powiedziała brunetka, czując w ustach, jak delikatny krem się rozpływa.
- Ross mi mówił, że pochłaniasz je słoikami - zaśmiał się Mark. Laura spojrzała wymownie na blondyna, zaskoczona, skąd wie ten fakt. Ross beztrosko skomentował:
- Widziałem, jak kupujesz w sklepie niedaleko korporacji.
Uśmiechnęła się pod nosem. Widział ją? A może śledził?
- I stwierdziłeś, że przekupisz mnie deserem? - spytała, patrząc na niego wymownie. W tych słowach zawarła coś więcej niż komentarz dotyczący tego, co jedli. Zawarła w tym swój żal za traktowanie, czy też za piekło, jakie niegdyś jej zgotował. Blondy zrozumiał od razu, co miała na myśli, na co tylko pokiwał głową. Nie miała do niego żalu. Wręcz przeciwnie. Zaczęła się cieszyć, że między nimi zaczyna być coraz lepiej.
Bo przecież gorzej być nie może, prawda?
***
Hej, haj, Helloł!
Jeny, jak dawno mnie tu nie było! 
Większość z was, zapewne już od dawna nie wchodzi na bloggera. Nie dziwię się. Sama ostatni rozdział napisałam jakiś rok temu. Chcę dokończyć tego bloga, ale chciałabym znów wrócić do pisania. Zastanawiam się tylko, czy nie zacząć pisać na Wattpadzie. 
Lauren, kochanie Ty moje! Życie mija mi przyjemnie, optymistycznie :D Staram się bardziej skupić na nauce, co oczywiście tylko czasem wychodzi xD 
Dziękuję wam za cierpliwe czekanie!
Do następnego!
~Abi

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, jak widać nie wyszłaś z wprawy w pisaniu :D
    TAK! WATTPAD! TAK! :P W sumie wydaje mi się, że właśnie tam jest teraz większa szansa na pisarski rozwój :D
    Miłego wieczoru! ♥
    Ps. co do rozdziału, znając Ciebie, może być gorzej, prawda? #dramatime haha

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też myślę, że nie wyszła z wprawy i rozdział wypadł Ci dobrze :D
    Czekam na next I życzę dużo, dużo weny!!
    Xoxo
    P.S. osobiście wolę Bloggera

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak się cieszę, że wróciłam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie się doczekałam 😍

    OdpowiedzUsuń